Mój
sen przerwał jakiś dziki śpiew. Otworzyłam jedną powiekę i zobaczyłam mojego
brata ubranego tylko w swoje bokserki z Supermenem. Śpiewał jakąś nie znaną mi
piosenkę, stojąc przy tablicy. Swój wzrok przeniosłam na biały budzik. Była
7:05. Dłonią znalazłam poduszkę i rzuciłam w niego.
- Ała!
– spojrzał się na mnie z miną zbitego psa. – Za co?
- Po
pierwsze: fałszujesz, po drugie: bez pozwolenia wszedłeś do mojego pokoju, po
trzecie: patrzysz się na tablicę, po czwarte: jest sobota, a mnie się nie budzi
o 7:00!
-
Proszę o wybaczenie jest 7:05! – pokazał mi język.
-
Budzikiem chcesz dostać?
- Wiesz
co ? Ja chyba pójdę coś zjeść – pokazał na drzwi i ogromnym łukiem minął moje
łóżko. – Nie zapomnij się spakować, bo o 12:00 wyjeżdżamy.
-
Spakować? Wyjeżdżamy? Ojciec znowu wymyślił jakąś wspólną „wycieczkę”. Możesz
powiedzieć mu, że nie mam żadnej sukienki…
-
Jedziemy do Manchesteru! Zapomniałaś?
-
Cholera!
Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do
kalendarza, powieszonego na mojej tablicy. 14 wrzesień był otoczony czerwonym
okręgiem i podpisany: Manchester z Sofią
XD
Podbiegłam do szafy i wyciągnęłam z niej moją
czerwoną walizkę. Rzuciłam ją na łóżko i zaczęłam przeglądać moje ubrania. Co tutaj wybrać na dwa dni? Spojrzałam
na swoją nową nietoperkę z flagą Anglii. Uśmiechnęłam się i wrzuciłam do torby.
Muszę zapytać się Erica, czy ma tam żelazko.
- No
to jedną rzecz już mamy! – klasnęłam rękoma.
-
Frances? – do pokoju weszła moja mama, która już miała założony swój płaszcz. –
Słońce, zjadłaś już śniadanie?
-
Jeszcze nie. – rzuciłam jeszcze do torby moje czerwone rurki. – Zaraz zejdę.
Tak właściwie, gdzie ty jedziesz? Przecież miałaś mieć dzisiaj wolne.
-
Muszę jechać na plan, bo zadufanej w sobie aktorce nie podoba się tekst. Ugh!
Co to za świat… Im więcej ludzie mają pieniędzy, tym bardziej są egoistyczni…
- Na
przykład tata. – minęłam ją w drzwiach.
-
Frances… - usłyszałam jej cichy szept, odwróciłam się i spojrzałam na nią. – On
taki już jest… Nie zmienisz go… Ja próbowałam prawie dwadzieścia lat. On jest
po prostu człowiekiem, dla którego pieniądze są na pierwszym miejscu. Wiesz o
tym, że babcia też taka jest.
-
Tak, wiem. – uśmiechnęłam się. – Dobrze, że chociaż ty taka nie jesteś.
Ta
podeszła do mnie i pocałowała w czoło. Podniosła swoją torebkę i wyszła z domu.
Ja po cichu weszłam do kuchni, gdzie przy blacie kuchennym stała Mariah. Młoda
dziewczyna, która zajmuje się domem. Tak jak wcześniej powiedziałam, mój ojciec
ma pieniądze, więc go stać na gospodynie. Mariah to bardzo zabawna dziewczyna,
która studiuje w Londynie literaturę angielską.
Usiadłam przy stoliku, gdzie siedział ojciec,
popijający sobie poranną kawę i czytający gazetę. Spojrzałam na tytuł na
pierwszej stronie, lecz nie potrafiłam go poprawnie przeczytać. Wszystkie te
formułki związane z ekonomią były nie dla mnie. Przewróciłam oczami i
spojrzałam na jajecznicę, którą właśnie przyniosła mi Mariah. Uśmiechnęłam się
do niej w ramach podziękowania i zabrałam się za jedzenie.
Do
kuchni wszedł Eric, który do tej pory się nie ubrał. Podszedł do lodówki, nucąc
pod nosem piosenkę „ Someone like you” – Adele. Spojrzałam na dziewczynę, która
na widok mojego brata zaczerwieniła się ze śmiechu. Z kieszeni wyciągnęła swoją
komórkę i zrobiła mu zdjęcie.
-
Uwaga, uwaga! Oto jedyne zdjęcie Erica Pirce w swoich wyjątkowych bokserkach z
Supermenem. Sprzedam je jedynie za 100 funtów! – zaczęła machać telefonem.
Mój
brat słysząc dziewczynę, polał się mlekiem. Spojrzał na nią i odrobinę się
zarumienił. Po chwili, kiedy dotarły do niego jej słowa spojrzał na nią jakby
chciał ją zabić. Rzucił butelkę z mlekiem na blat i ruszył na nią. Ta szybko
wybiegła z kuchni, biegnąc do salonu, a ten za nią.
-
Mariah! – usłyszałam głos ojca. – Nie płacę ci za to, żebyś się bawiła w kotka
i myszkę z nim.
-
Mógłbyś kiedyś wyluzować. – spojrzałam na niego, za co on mnie obdarzył
złowieszczym wzrokiem.
-
Wyluzować, tak? To ja mam pomysł. Ty idź się spakować, a ja się nad tym
zastanowię. – wstał od stołu. – O 11:00 chcę cię tutaj widzieć spakowaną.
-
Dlaczego?
- Ja
odwożę was na lotnisko. – pokazał mi uśmiech numer 2. Czasem żałuję, że nie
może on się tak wiecznie uśmiechać.
Poszłam do swojego pokoju. Do walizki
wrzuciłam jeszcze kilka ubrań oraz moją beżową, koronkową sukienkę. Spakowałam
jeszcze kilka kosmetyków i wzięłam się za zapinanie walizki. No, ale oczywiście
nie umiałam jej zapiąć. Wyszłam na korytarz i na cały głos krzyknęłam: Pomocy!
Pierwsza do pokoju wpadła Mariah, która
przerażona była moim krzykiem.
- Co
się stało?
-
Pomożesz? – pokazałam głową na moją walizkę.
-
Frances! – do pokoju wpadł Eric, który zdążył już założyć spodnie. – Co się
stało?
-
Nic. – uśmiechnęłam się do niego. – Mariah mi pomoże.
-
Tutaj jesteś! – pokazał na nią palcem. – Poproszę o twój telefon?
-
604…
-
Mariah! – podszedł bliżej dziewczyny.
-
Dobra zaraz ci dam, tylko pomogę Frances.
Pokazała mi, żebym usiadła na walizce. Tak też
zrobiłam, ona zaś powoli zapinała zamek. Popatrzyłam na Erica, który cały czas
na nią patrzył. Odkąd Mariah tutaj pracuje, czyli jakieś 3 lata oni zawsze
sobie dokuczają. Zerknęłam jeszcze raz na dziewczynę i zauważyłam jak
podrzuciła mi do walizki swój telefon. Spojrzała na mnie i puściła mi oczko.
-
Gotowe. – klasnęła ręce i odwróciła się do mojego brata. – Właśnie przypomniało
mi się, że wasz… znaczy się ojciec Frances kazał mi zrobić kanapki dla was.
-
Najpierw komórka. – wystawił swoją dłoń.
- Co
pan mówi?! – zaczęła udawać, że ktoś ją woła. – Wybacz Eric, ja muszę już iść.
Porozmawiamy jak wrócisz z Manchesteru.
Wybiegła z pokoju. Ja się uśmiechnęłam do
brata i podeszłam do laptopa, żeby sprawdzić pocztę. Dostałam e-maila od…
Zayna? Ciekawe skąd on ma mój adres?
Hej.
Nie wiem, czy pamiętasz mnie, ale to ja uratowałem Ci życie dwa tygodnie temu
(: Nie dawno zobaczyłem Cię w naszej szkole, a nie miałem okazji z Tobą
porozmawiać. Teraz jestem zajęty, ale czy moglibyśmy się spotkać za tydzień w
Milkshake City? Muszę poprosić Cię o pomoc (:
Pozdrawiam,
Zayn.
Hmm.. Ciekawe o co mu chodzi.
Szybko mu odpisałam, że mi pasuje i
wyłączyłam komputer. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 10:53.
Podbiegłam do mojej walizki i delikatnie rozsunęłam zamek, wyjmując z niej
telefon Mariah. Schowałam go do kieszeni i razem z moim bagażem zeszłam na dół.
Oczywiście Eric cały czas męczył dziewczynę, żeby oddała mu swoją komórkę, a
ona z udawanym przerażeniem przeszukiwała swoją torebkę.
-
Nareszcie jesteś…-usłyszałam swojego ojca. – Bierz swoje walizki. Eric rusz się
i pomóż swojej siostrze.
Tata
minął mnie w drzwiach i poszedł w kierunku swojego samochodu. Spojrzałam na
brata, który był nie zadowolony z myśli, że on będzie musiał nas zawieść.
Ojciec nigdy do Erica nie powiedział Synu. Zawsze traktował go jak obcego w
rodzinie. Kiedy byłam mniejsza widziałam jak chłopak chował się po kątach i
płakał z tego powodu.
-
Człowieku wyjeżdżasz na rok? – z zamyślenia wyrwał mnie jęk chłopaka, który
podniósł moją walizkę. – Wiem, co ci kupię na gwiazdkę.
- Co?
-
Duuuużo mniejszą walizkę. – uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz.
Podeszłam do Mariah i podałam jej komórkę, za
co obdarowała mnie swoim uśmiechem. Szkoda było mi ją zostawiać na te kilka dni
z moim ojcem. Nie wiem jak ona wytrzymuje te jego ciągłe narzekanie.
Przytuliłam się do niej mocno na pożegnanie, odebrałam kanapki na drogę i
wyszłam z domu.
Pod
dom Sofii jechaliśmy jakieś dziesięć minut. Był on bardzo piękny, chociaż nie
tak wielki jak mój. Chwilę później ujrzałam moją przyjaciółkę z walizką. Eric
wyszedł z auta i pomógł jej schować bagaż do auta.
-
Dzień dobry panu i cześć. – przywitała się z nami, wsiadając do auta.
- Nie
wiem, czy taki dobry – odpowiedział oschle mój tata.- Zamiast posiedzieć w domu
muszę odwieść jakieś dzieciory na lotnisko…
- Zamknij się i jedź! – do samochodu wszedł
Eric.
Popatrzyłam się na Sofię i uśmiechnęłam
przepraszająco. Nigdy nie pomyślałabym, że mojego ojca stać na takie zachowanie
wobec moich przyjaciół. Oparłam czoło o szybę i poczułam jak do oczu napływają
mi łzy. Może mama ma rację, nie da się go
zmienić. Może tak już będzie zawsze… Szkoda, że pieniądze i władza tak niszczą
człowieka.
Po paru
minutach byliśmy już na lotnisku. Szybko zabraliśmy swoje bagaże. Chciałam się
jeszcze pożegnać z tatą, ale on już pojechał. Wystarczył mu jeden dzień, żeby
dobić moje uczucia do niego. Weszliśmy na pokład, gdzie spędziłam około pół
godziny. Po jakimś czasie znowu stałam na lotnisku, ale tym razem w
Manchesterze.
-
Guuuten Taaaag! – usłyszałam jakiegoś chłopaka, który trzymał w ręku tabliczkę
z napisem: Ich mag zum Schlafen.
- Franek!
– Eric szybko do niego podszedł i przybił mu piątkę- Widzę, że wziąłeś się za
naukę języka.
-
Chciałem się tylko popisać przed twoją siostrą oraz… my się nie znamy! Jestem
Franek Stachursky, najlepszy przyjaciel tego ciołka. – wskazał na Erica.
-
Sofia Collins, przyjaciółka siostry tego ciołka.
-
Franek…! – braciszek spojrzał na chłopaka, który przypomniał aniołka. Nie
wierzę, że go nie poznałam. Przecież tylko on ma takie urocze blond, kręcone
włosy oraz te słodkie dołeczki.
- Ze
mną się nie przywitasz? – popatrzył na mnie.
-
Przepraszam. Aniołku, twoja uroda mnie olśniła. – uśmiechnęłam się.
-
Mnie też, za każdym razem, kiedy patrzę w lustro.
Franek pomógł nam z bagażami. Dzięki temu
szybko dotarliśmy do ich mieszkania. Nie było wielkie, ale jak na cztery osoby
było w sam raz. Razem z Sofią poszłyśmy do „mojego” pokoju, który jak mnie nie
ma służy chłopakom, a w szczególności Frankowi do zapraszania dziewczyn,
ponieważ w jego pokoju jest taki bajzel, że wstyd byłoby pokazywać go
dziewczynom. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że na ścianie zostały
powieszone nasze wspólne zdjęcia z wycieczki po Paryżu. Oczywiście na
większości jestem ja i Franek w roli głównej, gdzie strzelamy najróżniejsze
miny.
- Ile
lat się znacie? – usłyszałam Sofie, która też przeglądała zdjęcia.
- Nie
wiem, może z jakieś 5 lat. Mój brat miał tutaj mieszkać sam, ale nikt nie
chciał dzielić mieszkania z Frankiem, bo uważali, że Polakom ufać nie wolno,
więc Eric się wkurzył i wygarnął im, a jego przygarnął. Po miesiącu już żałował,
bo chłopak mógł gadać bez przerwy.
- Już
wiem, dlaczego ma takie dziwne nazwisko! – pokazała swoje ząbki. – Frances?
- Hmm…?
– wzięłam się za rozpakowanie mojej torby.
- Jak myślisz znajdzie się tutaj jakieś Milkshake City?
- Jak myślisz znajdzie się tutaj jakieś Milkshake City?
- Wiesz,
co? Myślę, że tak! Ja chyba nawet wiem, gdzie szukać.
Szybko złapałam Sofię za rękę i powiedziałam
chłopakom, gdzie idziemy. Oczywiście, jak wyszłyśmy na klatkę zwolniłyśmy
tempo. Przyjaciółce bardzo się podobał Manchester. Ja, kiedy przyjechałam tutaj
pierwszy raz to robiłam wszystkim budynkom zdjęcia. Pamiętam jeszcze jak Matt,
który tutaj przyjechał ze mną się wkurzył się i zabrał mi aparat. Przez cały
nasz pobyt mówił mi, ze go wyrzucił na co się na niego obraziłam, ale w drodze
powrotnej oddał mi go razem ze wszystkimi zdjęciami…
-
Frances! – Sofia mnie szturchnęła, więc musiałam się zamyślić. – To chyba
tutaj.
Pokiwałam głową i weszłyśmy do środka. Na całe
szczęście lokal nie był pełny. Podeszłyśmy do kasy i zamówiłyśmy sobie dwa
shake. Usiadłyśmy do stolika i zaczęłyśmy rozmawiać. Po jakimś czasie
odwróciłam głowę, żeby rozejrzeć się po pomieszczeniu i znowu ujrzałam Jego.
Chłopak w czerwonych rurkach oraz białej bluzce w paski. Dugnęłam Sofię i
pokazałam na chłopaka, który nie zwracał na nikogo uwagi.
- To
znowu on… - szepnęła.
- Mam
wrażenie, że on jest po prostu dodatkiem Milkshake City… - uśmiechnęłam się. –
Idź z nim pogadać.
- Co?
Dlaczego niby?
- Nie
pamiętasz jak na ciebie spojrzał? – uniosłam swoją brew.
- Nie
sądzę, żeby był to dobry pomysł…
Kochane! Ja niestety, nie nauczyłam się tak jak kochana Pani Tomlinson i uważam, że ten rozdział jest do bani. Chociaż jestem zadowolona z dwóch rzeczy a raczej osób! Franek i Mariah. (: Dziękujemy Wam za wszystkie komentarze. Jesteście kochane <3
Następny rozdział należy do Pani Tomlinson.
Następny rozdział należy do Pani Tomlinson.
Pozdrawiam,
No moja droga rozdział powalił mnie na nogi ! Sama jestem ciekawa cóż takiego może chcieć od Frances Zayn ;D Końcówka delikatnie zbiła z tropu, ale już mam pomysł no nowy rozdział ! Troche wiary w siebie kochama <3 Rozdział jest cudowny, a ja po prostu zakochałam się we Franku xD Kocham <3
OdpowiedzUsuńNo świetny rozdział !! Nic dodać nic ująć xd
OdpowiedzUsuńP.S. Piszesz extra blog ;]
Cudowny, jak zawsze. Zastanawiam się o co chodzi Zayn'owi. A Franek i Mariah bardzo mi się spodobali :) Eric jak zwykle mnie rozwala xd Dlaczego ja nie mam fajnego starszego brata, tylko trzy małe potwory? No, ciekawe, czy Sofia się odważy. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńmi się w tym rozdziale chyba najbardziej spodobała akcja "Eric-Mariah":D
OdpowiedzUsuńWedług mnie rozdział jest świetny ! ; **
OdpowiedzUsuńFranek i Mariah są cudowni ; )
Czekam na next'a ! < 33
Hahaha,, Mariah i Eric =D ,, super akcje ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze bombowy :**
Czekam na kolejny i pozdrawiam Was ♥♥
Przestań tak mówić! Rozdział jest świetny. ;D teraz czekam na następny.
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny. Będę to powtarzać dopóki nie uwierzysz w siebie. Z niecierpliwiscia czekam na kolejny rozdział w wykonaniu pani Tomlinson. :-* <3
OdpowiedzUsuńMariah! JEst cudowna!!
OdpowiedzUsuńA ojciec od Franches to stary Zgred!!
Jestem ciekawa co chciał Zayn:D
Jestem ciekawa co bd z Louisem:D
Między Mariah a Eric'iem, mogłoby coś być :D A rozdział jest wspaniaaaały! Ja chcę już kolejny :( :* Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMoże będzie coś pomiędzy Ericem a Mariah? Mam nadzieję, że tata Frances wtedy przestanie być taki niemiły dla Mariah. Polubiłam ją i Franka też. ;) Ciekawe o co chodziło Zaynowi i czy Sofia odważy się zagadać do nieznajomego chłopaka...:P
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział!
http://one-direction-lifee.blogspot.com/
Świetne!! Mariah i Erick będą ze sobą?
OdpowiedzUsuńP.S.
http://angels-direction.blogspot.com/
Alice nie wie kogo wybrać XD
co ten Zayn kombinował???
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na http://fifi1d.blogspot.com/
Kocham waszego bloga:***. Rozdział świetny jak zawsze<3
OdpowiedzUsuń