sobota, 28 kwietnia 2012

Piąty

Doszłam do domu bez żadnych problemów. Zawsze byłam wzrokowcem, więc drogę zapamiętałam co do detalu. Rodziców jeszcze nie było, ale szczerze nie zdziwiło mnie to. Ciągle gdzieś znikali. Może dlatego byłam inna od moich dawniejszych rówieśników. W Anglii postanowiłam to zmienić. Mam przecież Frances. Dzięki niej w końcu przyjęli mnie do szkoły i to do klasy muzycznej. Może uda mi sie stopniowo zrealizować marzenie o wydaniu płyty...
Rzuciłam klucze na blat w kuchni i otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej jogurt, a z szuflady wyciągnęłam łyżeczkę. Zgasiłam światło i po omacku doszłam do salonu. Usiadłam na czerwonej sofie i włączyłam telewizor. Jedząc jogurt pstrykałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. Zostawiłam na kanale, na którym zaczynał się jakiś film. W pierwszej scenie występował chłopak w czerwonych spodniach, koszulce w paski i czarnej, skórzanej kurtce. Od razu przypomniał mi się chłopak z Milkshake City i słowa Frances. ,,Zauważyłam jak na Ciebie spojrzał". Czemu wtedy się zaśmiałam? Wydawało mi się to śmieszne. Ja miałabym przykuć uwagę jakiegoś chłopaka? Ja? Przecież to niemożliwe. Nigdy nikomu się nie podobałam. Chłopcy woleli dziewczyny w krótkich spódniczkach i ostrym makijażu. Ja taka nie byłam. Aby zdobyć serce jakiegoś równieśnika, musiałabym być pewna siebie, a niestety taka nie jestem. Starałam się to zmienić. Nie wyszło. Pogodziłam się z tym jaka jestem i jaka nie będę.
Nagle usłyszałam dźwięk auta. Po chwili drzwi się otworzyły i usłysząłam kroki.
-Już jesteśmy - poinformowała mnie mama. Chwilę później przyszła do salonu i usiadłam koło mnie. - Jak Ci minął dzień ?
-Dobrze. - od parłam uśmiechając się. Właśnie sobie przypomniałam o koncercie, na który zaprosiła mnie przyjaciółka. - Em... Mamo ? - zaczęłam nieśmiało, a ona spojrzała na mnie oczekując na odpowiedź. - Pamiętasz jak mówiłam Ci o Frances prawda ? - zapytałam, chociaż wiedziałam, że powie nie. Zazwyczaj gdy coś mówiłam, wpuszczała to jednym uchem, a wypuszczała drugim.
-Nie bardzo... - przymrużyła jedno oko próbując sobie cokolwiek przypomnieć.
-Tak myślałam... - westchnęłam głęboko. Wiedziałam, że to na nią zadziała. Przynajmniej kiedyś działało.
-Oj kochanie przepraszam. Mam tyle spraw na głowie. To twoja koleżanka ? - zapytała z troską przyduwajac się bliżej mnie.
-No tak. Dzisiaj sie z nią spotkałam. I zaprosiła mnie do siebie, poznałam jej brata, Eric'a. - zaczęłam tłumaczyć jej wszystko jak najęta. Tak się wciągnęłam, że zaczęłam gestykulować.
-Cieszę się, że zawierasz nowe znajomości. - pocałowała mnie w skroń i podniosła się z miejsca.
-Em Mamo... Bo ona pytała, czy nie poszłabym z nią na koncert jakiegoś zespołu. Mogłabym ? - zapytałam robiąc słodkie oczka. Na prawdę mina tym zależało.
-Myślę, że nie będzie problemu. - uśmiechnęła się ciepło i posłał mi oczko.
-Tylko, że jest jeden problem... - wspomniałam drapiąc sie po głowie, a mam spojrzała na mnie wyczekująco. - No, bo ten koncert jest w Manchesterze...
-Jak powiesz mi kiedy dokładnie to postaram się was zawieźć, nie ma problemu.
-Nie o to chodzi. Pojedziemy z bratem Frances i u niego przenocujemy - poinformowałam ją uśmiechając się słodko.
-Jeszcze lepiej. A teraz wybacz, ale pójdę już spać. Jestem strasznie zmęczona. Dobranoc. - ziewnęła i poszła schodami na górę. Wyszczerzyłam się szeroko ze szczęścia. Wyłączyłam telewizor i tańczącym krokiem pobiegłam do swojego pokoju. Z nierozpakowanej jeszcze torby wyjęłam pidżamę i wzięłam orzeźwiający prysznic. Wycierając mokre włosy ręcznikiem, wyszłam z łazienki. Włączyłam laptopa i sprawdziałam twittera. Nic nowego. Czemu mnie to nie zdziwiło? Wyłączyłam komputer, a sama wskoczyłam do łóżka, przykrywając sie cieplutką kołdrą. Po krótkiej chwili usnęłam z uśmiechem na twarzy.

Obudziły mnie promienie słońca oświetlające moją twarz. Podniosłam jedną powiekę i spojrzałam na komórkę. Była godzina 11:08. Leniwie podniosłam się z łóżka. Podeszłam do torby i wyjęłam z niej jeansowe spodenki do kolaz z poszarpanymi końcówkami i biały luźny t-shrt oraz bieliznę. Poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Zakryłam twarz dłońmi, widząc monstrum w lustrze. Włosy sterczały mi na każdą stronę.
-Jak ja wyglądam - skomentowałam, ale po chwili zaśmiałam się i rozczesałam moje potargane włosy, a następnie upletłam z nich długiego warkocza. Umyłam twarz i zęby. Ubrałam przygotowane wcześniej ubrania i opuściwszy łazienkę, zeszłam na dół. Rodziców już nie było. Zrobiłam sobie płatku kukurydziane z mlekiem i skonsumowałam słuchając radia.
-To był Bruno Mars i piosenka ,,It Will Rain", a teraz ulubieńcy naszego radia, którzy ze swoim debiutanckim singlem utrzymują się na pierwszym miejscu, już od kilku tygodni. Przed wami One Direction w piosence ,,What Makes You Beautiful". - usłyszałam głos spikera, a po chwili pierwsze dźwięki owej piosenki. Bujałam sie na krześle w rytm muzyki, która niewątpliwie wpadała w ucho. Tanecznym krokiem odłożyłam miseczkę do zlewu. Wyłączyłam radio i pobiegłam do góry. Do kontaktu podłączyłam moje własne radio i włączyłam muzykę nieco głośniej. Postanowiłam rozpakować się. W końcu kiedyś trzeba. Zaczełam od ubrań. Położyłam na łóżku potężną torbę i otworzywszy szafę, zaczęłam je do niej wkładać. Później zajęłam się książkami, maskotkami i innymi podręcznymi rzeczami. Całość zajęła mi jakieś dwie godziny. W tym czasie w radiu dwukrotnie poleciała ta sama piosenka, którą słyszałam na dole.
-Baby you light up my world like nobody else. - śpiewałam pod nosem znany już mi tekst piosenki. Żeby historia czy chemia była tak prosta jak nauka tekstów. Wytarłam lustro, które było naklejone na szafie i wyłączyłam radio. Nie chciałam siedzieć sama w domu. Do kieszenie wrzuciłam portfel, ubrałam tenisówki i pochwyciwszy klucze, wyszłam z domu. Przekręciłam zamek i ruszyłam przed siebie, kopiąc jakiś kamyk. Mijałam po drodze nieznajome twarze. Miałam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Spojrzałam w bok i zorientowałąm się, że stoję przed domem Frances. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 13:35. Postanowiłam sprawdzić co robi. Może da sie wyciągnąć na zakupy? Muszę jakoś wyglądać, aby nie odstawać od innych. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Otworzył mi Eric.
-O Cześć Sofia. - przywitał mnie szerokim uśmiechem opierając się o framugę drzwi.
-Cześć. Jest Frances? - zapytałam próbując dojrzeć cokolwiek zza jego pleców.
-Może tak, może nie. - odparł, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Droczysz się ze mną ? - zapytałam unosząc jedną brew.
-Może tak, a może nie. - powtórzył, a ja przewróciłam oczami.
-No proooosze, mógłbyś ją zawołać ? - uśmiechnęłam sie słodko ukazując białe ząbki.
-Kto to ? - usłyszałam głos Frances, a po chwili stanęła w drzwiach obok brata. - O hej Sofia. Czemu nie wchodzisz ? - zapytała, a ja wskazałam pelcem jej brata. - Eric !
-No co ? To już porozmawiać nie można normalnie ? - zapytał unosząc ręce do góry, a siostra pacnęła go ręką w tył głowy. - No już dobra dobra, idę sobie. - pokazał jej język i poszedł wgłąb domu.
-Jak dziecko. - westchnęła szatynka, a ja zaśmiałam się.
-Co robisz ? - zapytałam z uśmiechem.
-Czytam lekturę. Masakra. - skrzywiła się.
-To ja może nie będę przeszkadzać. Na razie. - machnęłam jej ręką, ale ta mnie zatrzymała.
-No przestań, później przeczytam, albo streszczenia. - wyszczerzyła się cwaniacko, a ja zaśmiałam się.
-Słyszałem ! - odezwał sie Eric, a Frances pokazała mu język.
-Wchodź - zrobiła mi miejsce, ale ja nie wchodziłam.
-Słuchaj mam prośbę... Mogłabyś pójść ze mną na zakupy ? Tu jest inaczej niż w Australii, a chciałabym wyglądać w miarę normalnie. - powiedziałam, a przyjaciółka sie zaśmiała. - No co ? - dołączyłam do niej.
-Czyli teraz wyglądasz nienormalnie ?
-Oj Frances. Proszę zgódź się. - zrobiłam minę zbitego szczeniaczka, a ta przewróciłą oczami.
-No dobra. Wejdź, a ja za 10 minut zejdę .



Kochani strasznie, strasznie was przepraszam, że tak długo musieliśmy czekać, ale miałam problemy z internetem i nie miałam kiedy napisać ;/ Mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za to q; W naszym wspólnym imieniu dziękujemy za ponad 2800 wejść, 32 obserwujących i już 60 komentarzy ! Jesteście na prawdę niesamowici ! Zapraszam na nasze inne blogi ((; Następny rozdział od Pani Horan .
Pozdrawiam
pani Tomlinson

piątek, 20 kwietnia 2012

Czwarty


 Przy wyjściu z Milkshake City zauważyłam, że Sofii spojrzała na chłopaka, który był ubrany w bluzkę w paski i przez cały czas, kiedy siedzieliśmy tam twarz miał schowaną w dłonie. Uśmiechnęłam się do niej, kiedy na mnie spojrzała i pociągnęłam ją za rękę. Pierwszym punktem oprowadzania po okolicy była moja szkoła. Weszłyśmy przez czarną, wysoką bramę na teren szkoły. Na dziedzińcu było bardzo dużo drzew, które przybierały powoli barwę złota. Spojrzałam na Sofii, która z wielkimi oczami na budynek.
 - Podoba ci się? – zapytałam.
 - Ty, tutaj się uczysz? – pokazała mi na szkołę.
 - No tak wyszło. Mam nadzieję, że i ty tutaj będziesz się uczyć. Wystarczy mieć jakiś talent, a jak dobrze pamiętam mówiłaś, że chciałabyś wydać płytę. – pociągnęłam ją za sobą.
 Weszłyśmy do środka. Skierowałam się do wielkiej auli, gdzie odbywały się teraz próby chóru. Odwróciłam się do Sofii i uśmiechnęłam. Potem spojrzałam w dół, gdzie ujrzałam nauczyciela muzyki, pana Moore’a – wysokiego mężczyznę o czarnych oczach i lekko posiwiałych włosach. Szybko zbiegłam ze schodów, ciągnąć za sobą dziewczynę. Stanęłam przed nauczycielem i uśmiechnęłam się.
 - Panna Lewis? Co panna tutaj robi ? – zaczął mówić swoim barytonem. – Wydawało mi się, że od jutra zaczynacie próby.
 - Tak wiem, ale chciałabym panu przedstawić moją…- spojrzałam na towarzyszkę. – Przyjaciółkę, Sofię Collins, która chciałaby się zapisać do naszej szkoły.
 - Doprawdy? – spojrzał na nią.
 - Co…? Jak..? – dziewczyna była trochę zmieszana.
 - Jaki masz talent?
 - Ja nie ma…
 - Oczywiście, że masz. – uśmiechnęłam się do niej. – Masz genialny głos.
 - Przecież mnie nigdy nie słyszałaś.
 Pokazałam jej język i pociągnęłam na scenę. Ustawiłam ją na środku sceny, każąc chórowi trochę się odsunąć do tyłu. Podałam Sofii mikrofon, który niechętnie przyjęła. Ja sama podbiegłam do fortepianu, na którym nauczyłam się grać tylko dlatego, że moja babcia wymarzyła sobie muzykalną wnuczkę. Zaczęłam grać piosenkę „ A Thousand Years”.  Przez jakiś moment dziewczyna na scenie nie wiedziała, co robić, lecz  z czasem się wczuła. Po chwili usłyszałam jej piękny głos. Był tak nieziemski, że gdybym mogła przestałabym grać i zatopiłabym się w słowach przez nią śpiewanych. Zamilkła i spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi oczkami. Uśmiechnęłam się i zaczęłam bić brawo, a razem ze mną cały chór. Podbiegłam do Sofii i przytuliłam ją.
 - Panno Collins. – na scenę wszedł Moore. – Ma pani wyjątkowy talent. Czy chciałabyś chodzić do mojej klasy?
 - Em… Nie wiem, co powiedzieć. – dziewczyna się uśmiechnęła.
 - Wystarczy mi: Oczywiście, panie Moore. – uśmiechnął się do niej.
 - Oczywiście, panie Moore.
 - Super! – zszokowana spojrzałam na nauczyciela, który poprawił sobie okulary. – No co?
 - Nie nic. - pokazałam swoje ząbki.
 - Tak myślałem. Panno Collins jutro przynieś papiery do sekretariatu szkoły i powołaj się na mnie.
 - Dziękuję panu.
 - Mi nie dziękuj, tylko tej dziewczynie, która zawsze wykupi mi ostatnie soczki.
 - Yyy... My się śpieszymy.
 Pociągam Sofię i zbiegłyśmy ze sceny. Wyszłyśmy ze szkoły i ruszyłyśmy ku bramie. Poczułam czyjeś dłonie na ramieniu, odwróciłam się i poczułam ciepło bijące od Sofii - przytuliła mnie.
 - Frances dziękuję ci.
 - Nie masz mi za co dziękować.
 - Mam, mam. - odsunęła się i uśmiechnęła. - Czyli razem będziemy chodzić do klasy?
 - Yyy... Nie. Ja chodzę do klasy aktorskiej, a ty do muzycznej. - z jej twarzy znikł uśmiech. - Nie martw się. W twojej klasie są bardzo fajni ludzie. To teraz idziemy do mojego domu.
 Objęłam ją ramieniem i kontynuowałyśmy naszą drogę do bramy. Kiedy przechodziłam przez nią zderzyłam się z jakimś blondynem. Kojarzyłam go tylko ze szkolnego korytarza. Wiedziałam o nim tylko tyle, że jest w ostatniej klasie o profilu muzycznym i ma jakiś znany zespół, chociaż ja sama nie wiem jaką nosi nazwę.
 - Sorry. - rzucił szybko i odszedł.
 Spojrzałam na Sofię, która była rozbawiona moją miną. Nic dziwnego, bo bardzo bolało mnie ramię. Chłopak z niezłą siłą na mnie wpadł. Pomasowałam swoje ramię i pokazałam przyjaciółce język.
 Po jakimś czasie byliśmy już na mojej ulicy. Podeszłyśmy do mojej bramy. Z kieszeni wyciągnęłam klucz i otworzyłam furtkę. Spojrzałam na Sofię, która miała zadartą głowę do góry. Pociągnęłam ją na mój plac i się uśmiechnęłam.
 - Ty...tutaj mieszkasz? - wskazała na mój dom.
 Dobrze wiedziałam o czym mówiła. Był on przecież największym w okolicy.
 - No tak jakoś wyszło. - ruszyłam ramionami.
 - Wyszło? - uniosła swoje brwi.
 Uśmiechnęłam się. Weszłyśmy do środka, gdzie w całym domu rozbrzmiewała muzyka. Już wiedziałam, że Eric jest w domu. Zaprowadziłam Sofię do salonu, gdzie stała wielka skórzana sofa naprzeciwko wielkiej plazmy. Kazałam jej usiąść, a ja poszłam do kuchni, żeby zrobić coś do picia. Oczywiście, zastałam tam mojego brata, który tańczył sobie z niewidzialną partnerką. Po cichu sięgnęłam po telefon, leżący na bladzie i zaczęłam go nagrywać. Niestety, długo nie potrafiłam wytrzymać i zaczęłam się śmiać. Eric spojrzał na mnie wzrokiem zabójcy. Wyrwał mi z ręki komórkę i usunął filmik. Uśmiechnął się do mnie swoim chytrym uśmieszkiem i wyłączył wieżę.
 - Co ciebie tak długo nie było? - no i się zaczęły jego pytania. - I jak było? Jaka jest ta Sofia? Ładna, czy brzydka? Ma chłopaka?
 - Eric!
 - Co?
 - Zamknij się. - pokazałam mu język.
 Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej szklanki. Sięgnęłam po sok i pokazałam Ericowi, żeby poszedł za mną. W salonie ujrzałam Sofię, która siedziała na sofie i się nie ruszała, jakby się bała, że coś zepsuje.
 - O już jesteś. - uśmiechnęła się. - O cześć. – spojrzała na mojego brata.
 - Cześć. - braciszek podszedł do niej i podał rękę. - Jestem Eric. Starszy, mądrzejszy, ładniejszy brat Frances.
 - Sofia. - zaczęła się śmiać.
 - Super. To jak, za tydzień jedziecie do mnie? - zaczął ruszać swoimi brwiami.
 - Do ciebie? - spojrzała na niego z niezrozumieniem.
 - Ups... Zapomniałam. - klepnęłam się w czoło. - Sofia, czy chciałabyś ze mną jechać na koncert do Manchasteru?
 - Nie wiem. Musiałabym porozmawiać z rodzicami.
 - Jasne. Teraz chodź do mojego pokoju.
 Dziewczyna wstała z sofy i ruszyła za mną. Weszłyśmy po schodach na górę, gdzie minęłyśmy kilka pokoi. Wreszcie dotarłyśmy do mojego. Otworzyłam jej drzwi i przepuściłam. Postawiłam szklanki na biurku i nalałam do nich soku. Podałam jedną Sofii, która siedziała na moim łóżku.
 - Ładnie tutaj masz.
 - Dziękuję.
 - Czy to są twoje zdjęcia? - pokazała na tablicę.
 - Tak.
 Podeszła do tablicy i zaczęła je oglądać. Oczywiście słyszałam jej stłumiony śmiech jak natrafiła na zdjęcie Erica, który udaje świra, czy też żeby poprawić mi humor założył sukienkę. Wisiały tutaj również moje zdjęcia z dzieciństwa, w tym jedno zdjęcie z moim ojcem, które nie zostało zrobione na jakimś ważnym spotkaniu dla szpanu. Było ono zrobione na wakacjach u babci Erica. Sofia zatrzymała dłoń na zdjęciu, na którym stoję z Mattem.
 - Ładny chłopak. Kto to jest?
 - Mój przyjaciel. - uśmiechnęłam się do niej.
 - Będę mogła go poznać? - spojrzała na mnie.
 - Matt zmarł 4 lata temu.
 - Przykro mi. - podeszła do mnie.
 - Nie musi. - przytuliłam się do niej i syknęłam z bólu.
 - Co się stało?
 - Boli mnie ramię. Ten chłopak naprawdę się śpieszył, bo zderzyliśmy się z taką siłą. - zaczęłam pocierać obolałe miejsce.

 Sofia usiadła na łóżku i zaczęła się bawić moim Teofilkiem, a ja włączyłam mojego laptopa, żeby zobaczyć, czy przypadkiem pani ... nie wysłała mi już listę z obsadzonymi rolami i scenariusza. Niestety, jeszcze go nie otrzymałam. Na życzenie mojej przyjaciółki otworzyłam stronę mojej szkoły. Chciała się lepiej z nią zapoznać. Obiecałam jej, że na jutro narysuję jej plan szkoły. Wydrukowałam kilka ważnych dokumentów, które musi wypełnić. Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas póki do Sofii nie zadzwoniła mama. Zaoferowałam jej, że odprowadzę ją do Parku, który znajduje się niedaleko Milkshake City.
 - Ten chłopak, który siedział obok nas. - zaczęłam - Znasz go?
 - Nie znam. Dlaczego pytasz?
 - Zauważyłam jak na ciebie spojrzał.
 Sofia zaczęła się śmiać, nie wiedziałam z czego, ale i ja zaczęłam. Po jakimś czasie się pożegnałyśmy. Nim ruszyłam do domu wskoczyłam do baru. Miałam ochotę na jeszcze jednego shake'a. Zamówiłam sobie waniliowego.
 - Dziękuję. - sięgnęłam po zamówienie i znowu syknęłam z bólu. - Zamorduję człowieka, który jest za to odpowiedzialny.
 Dziewczyna stojąca za ladą zaczęła się śmiać. Posłałam jej delikatny uśmiech i sięgnęłam po shake'a drugą ręką.
 W drodze do domu zdążyłam wypić go. Po powrocie szybko pobiegłam do pokoju, żeby zobaczyć przypadkiem, czy już jest scenariusz z listą ról.
 - Nareszcie - powiedziałam pod nosem. - Kopciuszek Diana Evans, Książę - Harry Styles, Wróżka - Frances Lewis. Wspaniale mam jakąś główną rolę. - zaczęłam się kręcić na moim krześle, po chwili wróciłam do czytania. - Król - Niall Horan. To nazwisko mi coś mówi, ale co?
 - Fran! - usłyszałam ryk Erica.
 - Co?!
 - Chcesz popcorn?!
 - No jasne, że tak.


Rozdział wyszedł mi fatalnie :/ Jak ostatnio mówiłam, nie dorastam do pięt Pani Tomlinson ; *** W moim i jej imieniu dziękuję za 1,5 tysiąca wejść oraz za wszystkie Wasze komentarze ;**  Czekam z niecierpliwością na Wasze opinie na temat tego rozdziału.
Pozdrawiam,

wtorek, 17 kwietnia 2012

Trzeci

-Sofia? - zapytała nieśmiało dziewczyna. Moje serce waliło jak młotem. Podniosłam się z miejsca i nieśmiało pokiwałam głową.
-A ty - zaczęłam, ale gula w moim gardle nie dawała mi wypuścić dźwięku. Odchrząknęłam dyskretnie. - A ty to Frances ? - zapytałam, a dziewczyna pokiwała głową i pokazała swoje całe uzębienie. W następnej sekundzie rzuciłyśmy się sobie na szyję.
-Tak sie cieszę ! To na prawdę ty ! - powtarzała w kółko moja towarzyszka. Poczułam, że mam lekko zaszklone oczy. Oderwałyśmy się od siebie, aby nie wywoływać sensacji wśród ludzi i zajęłyśmy miejsca. - Ty płaczesz ? - zapytała z troską, a ja pospiesznie przetarłam oczy.
-Nie, nie, po prostu... Tak sie ciesze, że Cię widzę - odparłam posyłając jej uśmiech.
-Jeśli mam być szczera, to bałam się, że okażesz się przysadzistym mężczyzną z wąsek, który chce mnie porwać - powiedziała, a ja zaśmiałam się.
-To już kolejna rzecz, która nas łączy, bo ja... też miałam takie przypuszczenia. - odparłam i obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Ok, opowiedz mi o Australii. Jak tam jest, masz zdjęcia ? - zaczęła podekscytowana dziewczyna.
-Jasne - odparłam i wyjęłam z torebki zdjęcia przedstawiające mój dom. - Tam mieszkałam - dodałam podając jej zdjęcia na którym znajdował się piętrowy dom z jasnej cegły i czerwonym dachem. - Jeden z tradycyjnych budynków w Australii.
Dziewczyna przelustrowała dokładnie zdjęcie i oddała mi je.
-Bardzo ładny. A co powiesz o otoczeniu ? Skakałaś z kangurami ? - zapytała chichocząc.
-Nie, ale widziałam je z bliska. I głaskałam kiedyś misie koala, są na prawdę przesłodkie - rzuciłam przypominając sobie jedną z nielicznych szczęśliwych chwil w moim życiu. - Co do otoczenia to moim ulubionym miejscem była plaża. Kiedyś znalazłam idealne miejsce na wzniesieniu pod jednem z drzew. Nazywałam je moją Utopią. Nikt tam nigdy nie przychodził. Uwielbiałam tam przebywać, rozmyślać o życiu i przyszłości... Tam też najczęściej przesiadywałam gdy pisałam z Tobą na czacie. Ale teraz twoja kolej - powiedziałam zmieniając pozycję. - Opowiedz o Londynie.
-Hmm... Malownicze miasto. Nie wyobrażam sobie żyć gdzie indziej. Kocham tę miejscowość i mieszkańców. Wszyscy są na prawdę mili, mają dystans do siebie i cieszą się życiem. Niestety zazwyczaj tak sie zachowują tylko kiedy nie ma deszczu, więc nie jest to częste zjawisko. - odparła lekko się krzywiąc.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze z godzinę. Tematy nam się nie kończyły. Opowiadałyśmy sobie o dzieciństwie. Ja o mojej pierwszej przejażdżce na słoniu, ona o pierwszej jeździe na rolkach. Rozmowa zeszła na temat przyszłości.
-Co zamierzasz zrobić ze swoim darem aktorskim ? - zapytałam dopijając swojego czekoladowego shake'a.
-Mam zamiar iść na studia aktorskie. Niedługo zacznę przygotowania do szkolnego przedstawienia, ale na pewno na tym się nie skończy. Pójdę do celu po trupach - odpowiedziała stanowczo uderzając lekko pięścią w stół. - A jak z Tobą ? - zwróciła pytanie do mnie.
-Ze mną ? Nie mam pojęcia. Muszę sie najpierw zapoznać z miastem, szkołą. W końcu od września muszę zaczynać wszystko od zera. - jęknęłam krzywiąc się. Nastała chwila milczenia, którą przerwała moja towarzyszka.
-Mam pomysł. Może pójdziemy do mnie? Po drodze pokaże Ci kilka fajnych miejsc... Co ty na to ? - zapytała z nadzieją w oczach.
-Czemu nie. Jestem za - odparłam, a na ustach Frances pojawił sie szeroki uśmiech. Uszczęśliwianie tej dziewczyny było dla mnie samą przyjemnością. Wstałyśmy z miejsc i ruszyłyśmy do wyjścia. Ja jeszcze raz zerknęłam w stronę stolika, gdzie siedział szatyn. Patrzył gdzieś przed siebie gdy nasze spojrzenia się spotkały. Zauważyłam, że robi wielkie oczy, wiec odwróciłam wzrok i razem z Frances opuściłam Milkshake City.

LOUIS

Trzasnąłem drzwiami i ruszyłem w stronę Milkshake City. Włożyłem ręce do kieszeni spodni i kąpnąłem kamyk stojący mi na drodze. Kolejna kłótnia z Eleanor. I na pewno ostatnia. Od początku wakacji warcze na wszystkich wokół. Miałem już wszystkich dość. Nawet Harry działał mi na nerwy. Czemu? Nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie. Od kiedy co noc zaczęła mi sie śnić nieznajoma dziewczyna, zmieniłem się. Już nie byłem tym samym pogodnym Louisem. Otworzyłem drzwi od pomieszczenia i zamówiłem shake'a. Usiadłem przy pierwszym wolnym stoliku i podparwszy łokcie, schowałem twarz w dłoniach. Próbowałem sobie przypomnieć twarz dziewczyny z mojego snu. Śliczna szatynka, o pięknych, głębokich, niebieskich oczach. Obserwowałem jak beztrosko biega po plaży ciesząc sie życiem. Miała taki zniewalający uśmiech.
-Przepraszam wolne ? - moje przemyślenia przerwało pytanie wypowiedziane z ust zapewne jakiejś dziewczyny.
-Nie - warknąłem nawet na nią nie patrząc. W tym momencie nie odchodziło mnie czy była to fanka i co sobie o mnie pomyśli. Teraz najważniejsze było to, aby wziąć sie w garść. Nie mogłem przecież olewać chłopaków i pracy. Przeze mnie może sie rozpaść zespół. Na to nie mogę pozwolić. Zachowałbym sie jak totalny dupek. I niby czym ja się przejmuje? Tym, że od początku wakacji, co noc śni mi sie jakaś dziewczyna? I co z tego! Nawet jej nie znałem, może ona w ogóle nie istniała... Była tylko w mojej głowie. Ok Louis otrząśnij sie i weź w gaść. Odsłoniłem twarz i spojrzałem przed siebie. Łyknąłem skahe'a i zacząłem wybijać palcami o stół, nieznany rytm. Po chwili mój wzrok podążył w bok i skrzyżował się z wielkimi, niebieskimi oczami. Spojrzałem na właścicielkę soczewek i... omal nie zemdlałem. To była ta dziewczyna z mojego snu! Opuściła budynek z jakąś inną dziewczyną. Podniosłem się i podążyłem do wyjścia przeciskając sie między ludźmi. Zignorowałem myśl, że przed chwilą podjąłem decyzję i miałem przestać świrować. Wybiegłem przed budynek i rozejrzałem sie wokół. Dziewczyny już nie było... Może to tylko moja wyobraźnia? Zaczynam świrować?! Nie mogłem skupić myśli, bo w następnej chwili napadł na mnie tłum rozwrzeszczanych fanek...



No i mamy trzeci rozdział z perspektywy Sofii. Co powiecie? Przepraszam, jeśli się zawiedliście. Wiem, że jest krótszy i przepraszam, poprawie się ;)). Dziekujemy bardzo za wszystkie wcześniejsze komentarze, ponad 1 000 wejść i 23 obserwatorów ! Nie spodziewałyśmy się, że nasz blog tak wam sie spodoba ! Jesteśmy pod wielkim wrażeniem ((:
Zapraszamy na nasze inne blogi !
Następny rozdział od kochanej pani Horan
Pozdrawiam
pani Tomlinson










niedziela, 15 kwietnia 2012

Drugi


  Znowu słyszę ptasi śpiew, to znaczy, że nastał nowy dzień. Otworzyłam swoje oczy i ujrzałam swój pokój. Ściany przybierały barwę bladego różu, na wprost mojego wielkiego białego łóżka, nad którym wisiał biały baldachim było wielkie okno, które było nieudolnie zasłonięte beżową zasłoną. Z prawej strony stała wielka biała szafa, a z lewej biurko o tym samym kolorze. Nad nim wisiała tablica korkowa, na której były poprzyczepiane kolorowe karteczki i zdjęcia. Wstałam i podeszłam właśnie tam. Sięgnęłam po zieloną karteczkę będącą napisana przez kogoś innego: „ Frances uroczo wyglądasz jak śpisz! ` Eric”. Oderwałam wzrok i zerknęłam na wiszące zdjęcie, na którym widać rozwaloną dziewczynę na łóżku w swojej piżamie w krówki. Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam stamtąd moje krótkie czarne spodenki i białą bluzkę z jakimś kolorowym wzorkiem na brzuchu. Weszłam do mojej malutkiej łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam ząbki i ubrałam się. Wyszłam z pokoju i powędrowałam do kuchni, gdzie czekała na mnie już cała rodzinka. Mój trochę posiwiały ojciec pił sobie kawę i czytał najnowszą gazetę, moja rudowłosa rodzicielka znowu pisała coś na swojej maszynie i mój brat, na którego twarzy malował się perfidny uśmiech.
 - Fran, a gdzie twoja piżama? – zapytał.
 - Śmieszne. – pokazałam mu język i podeszłam do lodówki. – Kiedy przyjechałeś? – zapytałam go, szukając czegoś jadalnego.
 - Wtedy, kiedy tuliłaś swojego misia Teofila? – stanął koło mnie i pokazał mi szarego pluszaka, którego dostałam od nieżyjącego już przyjaciela na 10 urodziny. – Tak jemu było, prawda?
 - Oddaj mi go. – wystawiłam dłoń i zamknęłam lodówkę.
 - No nie wiem. – popatrzył na niego.  – Ja też zawsze o takim marzyłem, ale nikt mi nigdy takiego nie kupił, więc… - wykorzystałam moment, że przeprowadzał swój nudny monolog i złapałam misia. – Ej!
 - Masz pieniążki to sobie kup! – zaczęłam się śmiać.
 - Kochana jesteś. – powiedział i wyszedł z kuchni.
 Podeszłam do rodziców i dałam im buziaka w policzek. Usiadłam na krześle obok taty i spojrzałam na niego.  Ten jednak nie odrywał się od czytania swojej gazety. Dobrze wiedziałam o tym, że robi mi to specjalnie. Dla niego liczyło się tylko to co słychać w naszym kraju i czy jego interesy dobrze idą. Nigdy nie obdarzał mnie szczególną ojcowską miłością, ale mi to nie przeszkadzało, ważne, że był. Przez „ przypadek” kopnęłam go w łydkę i popatrzył się na mnie tymi niebieskimi oczyma. Uśmiechnęłam się.
 - Coś się stało ? – zapytał.
 - Nie, ja tylko sobie siedzę i patrzę jak mój tatuś czyta gazetę.
 - Czego chcesz? – odłożył ją i założył ręce na piersiach odchylając się na krześle.
 - Od razu czego chcę? No tatusiu, ja cię proszę! – zrobiłam smutną minkę.
 - Uwierzyłbym, gdybym cię nie znał… Zastanawiam się jak mogłaś nie wygrać tego castingu – pokręcił głową i sięgnął po gazetę, którą z moim refleksem zwinęłam mu spod nosa. On tylko uniósł brwi i spojrzał na mnie. – Może powiesz mi o co chodzi i pozwolisz mi dokończyć czytać artykuł?
 - Ty tylko o tym. – przewróciłam oczami, wstałam od stolika i podeszłam do parapetu, gdzie leżała karteczka, wzięłam ją i podałam tacie.
 - Co to jest?
 - Zgoda na udział w szkolnym przedstawieniu.
 - Na to potrzebna jest zgoda? – mama spojrzała na mnie swoimi czarnymi oczami i uśmiechnęła się. Zawsze lubiłam jak tak robiła.
 - Niestety, panna Clark sobie tak sobie wymyśliła i tak musi być. Więc jak podpiszesz? – spojrzałam błagalnym wzrokiem na ojca.
 - I kogo będziesz grała? Kopciuszka? – zaczął się śmiać.
 - Nie, wredną siostrę! – wzięłam kartkę spod jego nosa i dałam ją mamie – Może ty podpiszesz? Bo ojciec najwidoczniej woli się ze mnie nabijać niż pomóc mi.
 - Oczywiście skarbie.
 Wstała od stolika i podeszła do blatu, gdzie leżał długopis. Zrobiła szybki ruch ręką i podała mi karteczkę. Uśmiechnęłam się i dałam buziaka w jej policzek, a na ojca spojrzałam urażonym wzrokiem. Wzięłam Teofila i poszłam do mojego pokoju. Misia położyłam na łóżku i uśmiechnęłam się do niego. Do dzisiaj pamiętam śmiech moich byłych przyjaciółek na widok Matta w ubraniu klauna, wręczającego mi pudełko, w którym znajdował się Teofil. Z uśmiechem na twarzy wskoczyłam przyjacielowi na szyję i dałam mu soczystego buziaka w policzek, także na nosie i ustach miałam białą i czerwoną farbę.
 Po moim policzku popłynęła łza na samo wspomnienie o chłopaku. Podeszłam do tablicy korkowej i zdjęłam stamtąd zdjęcie, na którym ja jeszcze jako 13-letnia dziewczyna przytulałam się do ładnego chłopaka o rok ode mnie starszego. Miał krótkie, czarne włosy i wielkie zielone oczy. To było nasze ostatnie wspólne zdjęcie, kiedy był jeszcze zdrowy. Trzy miesiące później lekarze zdiagnozowali u niego rak mózgu. Matt się na początku tym nie przejął, bo mówił, że każdą chorobę można uleczyć, ale kiedy dowiedział się, że musi skończyć z szermierką załamał się, do nikogo się nie odzywał. Był jednym z najlepszych zawodników swojego rocznika. Niestety, nie dożył swoich piętnastych urodzin. Brakło mu tylko tygodnia. Miesiąc po jego śmierci zawiadomiłam trenera Cook’a, że rezygnuję. Od tamtej pory żyłam tylko książkami, lecz dzięki mojemu braciszkowi, który powiedział, że ma już mnie dosyć i założył mi konto na jakimś portalu, poznałam Sofię, która znowu tchnęła we mnie życie.
 - Znowu Matt? – usłyszałam głos Erica. – Za każdym razem jak tutaj przyjeżdżam i zerkam to trzymasz to zdjęcie.
 - Ponieważ za każdym razem jak tutaj przyjeżdżasz zabierasz mi Teofila. – uśmiechnęłam się i odłożyłam pamiątkę na miejsce. Spojrzałam na mojego brata i zauważyłam lekkie podenerwowanie na jego twarzy. – Coś się stało?
 - Nie dobijaj mnie. – położył się na moim łóżku i położył sobie pluszaka na swoim brzuchu. – Kumpel z pracy miał mi załatwić fajnie bilety na koncert dla dwóch osób.
 - I co nie załatwił?
 - Załatwił bilety na jakiś koncert, jak mi to powiedział są to„ bożyszcze nastolatek”. No weź! Miałem dać je Frankowi na urodziny, bo za kilka dni wraca do kraju, ale nie dam mu takich.
 - No to oddaj te biletu temu kumplowi i żaden problem. – uśmiechnęłam się.
 - No właśnie w tym problem, że on za nie zapłacił tylko dlatego, że ja chciałem, a że się z nim nie dogadałem to nie jego problem. Nosz kurde! Z kim ja pracuję!
 Wskoczyłam na łóżko obok niego i dałam mu buziaka w policzek. Chociaż za każdym razem, kiedy tutaj przyjeżdża mam ochotę go udusić, ale kocham go. Spojrzałam w jego niebieskie oczy, były bardzo podobne do koloru oczu mojego taty. Najwidoczniej mama lubiła mężczyzn z takim kolorem oczu. Eric spojrzał na sufit i zaczął myśleć – to było dziwne, bo mało kiedy myślał. Po jakimś czasie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Powoli odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie.
 - Dlaczego ty się tak uśmiechasz?
 - Kiedy masz urodziny?
 - Kochany miałam dwa miesiące temu, gdzie się upiłeś i zacząłeś podrywać właścicielkę klubu. – wstałam z łóżka.
 - Nie pamiętam. – skrzywił się. – Była chociaż ładna?
 - No wiesz… Jak na swoje 50 lat wyglądała nawet, nawet. – zaczęłam ruszać swoimi brwiami.
 - Ty się ze mnie nabijasz! – spojrzał na mnie jeszcze raz, mając nadzieję, że żartuję tylko zapomniał o tym, że marzę o zostaniu aktorką. – Całowałem się z nią? – zapytał nieśmiało.
 - Nie wiem… Chociaż…
 - Chociaż? – podniósł się na łóżku.
 - Nie, bo coś tam beblałeś, bo mówieniem tego nie nazwałabym. – odwróciłam się, żeby nie zobaczył mojego uśmieszku na twarzy. – Dlaczego pytałeś, kiedy mam urodziny?
 - Chciałem ci je wręczyć zamiast prezentu na urodziny, ale że już miałaś i ci coś dałem to może uda mi się je sprzedać.
 - Nic mi nie dałeś. – uniosłam brwi.
 - Super. To ci dam je w ramach prezentu urodzinowego. – podbiegł do mnie i pocałował w skroń.
 - Tyle, że nie mam z kim iść na niego. – popatrzyłam na niego, a on przeniósł wzrok na mój zamknięty laptop, stojący na biurku.
 - Dzisiaj masz się spotkać z tą Sofią?
 Sofia! Kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu, chociaż od kilku dni na okrągło o niej mówiłam. Szybko otworzyłam moją szafę, wyciągnęłam moje ciemne jeansy i moją ulubioną zieloną koszulę w kratę. Spojrzałam na Erica, który z uśmiechem na twarzy wyszedł z mojego pokoju. Szybko się przebrałam. Moje długie włosy pozostawiłam rozpuszczone, na usta nałożyłam błyszczyk. Poszłam do przedpokoju, gdzie założyłam moje zielone tenisówki. Wyszłam z domu.
 Nie mogę uwierzyć, że za parę minut poznam dziewczynę, dzięki której znowu zaczęłam się cieszyć życiem. A co jeśli to jakiś pedofil ? Frances, zachowujesz się już jak własny ojciec. Ujrzałam już w oddali Milkshake City. Przed budynkiem wzięłam kilka wdechów i popchnęłam drzwi. Było tutaj tyle osób, że nie mogłam ujrzeć Sofie. Po chwili ujrzałam samotnie siedzącą przy jakimś stoliku dziewczynę, popijającą swojego shake’a. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Ruszyłam między stolikami, żeby się przywitać. Stanęłam nad szatynką o pięknych niebieskich oczach.
 - Sofia? 

No i pierwszy rozdział z perspektywy Frances. :) Trochę bałam się dodać tę notkę, bo kochana pani Tomlinson tak genialnie napisała swoją, że ja nawet nie dorastam jej do pięt :p Jestem bardzo ciekawa, czy podoba się Wam postać wykreowana przeze mnie :) Dziękuję w imieniu moim i pani Tomlinson za wszystkie Wasze komentarze i czekamy z niecierpliwością na kolejne. ;*
Pozdrawiam,

piątek, 13 kwietnia 2012

Pierwszy

Niektórym ciężko jest przeprowadzić się w nowe miejsce. Przede wszystkim dlatego, że trzeba opuścić przyjaciół. Ja tego problemu nie miałam. Mimo iż mieszkałam w Camdenie 18 lat, to nie doświadczyłam czegoś takiego jak przyjaźń czy miłość. Camdena to miasteczko w Australii. Tam właśnie mieszkałam. Do czasu...
Na początku wakacji dowiedziałam się, że przeprowadzamy się do Anglii. My czyli ja, moja mama Lucy i ojciec Pierre. Londyn znajduje się tysiące mil od Australii. Każdy pewnie by się buntował. Lecz nie ja... Na początku byłam poddenerwowana, że nawet nie zapytali mnie o opinie tylko postawili przed faktem dokonanym ,ale z biegiem czasu wszystko się zmieniło. Dlaczego ? Na czacie poznałam Frances... 18letnią Brytyjkę z którą od razu złapałam lepszy kontakt. Miałyśmy wiele wspólnych tematów. Przy niej stawałam się inna. Lepsza...
-Kochanie obudź się. Jesteśmy już na miejscu - usłyszałam głos mamy, która lekko mną potrząsnęła. Czyli przespałam cały lot ? Świetnie. Przetarłam oczy i podniosłam się z miejsca. Przeszliśmy przez odprawę i złapaliśmy taksówkę, która miała nas zawieźć do nowego domu. Po drodze wyglądałam przez okno. Big Ben, London Eye... Wszystko takie same jak na zdjęciach. Odetchnęłam głęboko. Po kilkunastu minutach pojazd zatrzymał się na jednej z głównych ulic miasta. Wysiadłam z auta i wzięłam walizkę, którą podał mi tato. Spojrzałam na dom przed którym staliśmy. Biały, piętrowy z wysokim dachem. Otworzyłam zieloną furtkę i ruszyłam w stronę drzwi. Przed budynkiem był śliczny ganek z huśtawką z ławeczki. Tato odkluczył drzwi i puścił mnie pierwszą.
-Twój pokój jest na górze po prawej o ile dobrze pamiętam - poinformował mnie swoim spokojnym głosem. Ogarnęłam wzrokiem parter. Kuchnia z biało-czerwonymi meblami, stół z ciemnego drewna z sześcioma krzesłami, czerwona sofa i dwa białe fotele oraz telewizor i półki. Ściany pokryte były bielą i granatem w salonie. Odetchnęłam i chwyciłam walizkę z którą podążyłam białymi schodami, pokrytymi czarnym dywanikiem, na górę. Otworzyłam drzwi po prawej. Fioletowy dywan, niebieskie ściany. Przy oknie szerokie łóżko z różową pościelą, obok stolik nocny, szafa, regały i biurko z komputerem. Położyłam swoją walizkę koło szafy i usiadłam na miękkim łóżku. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i w drzwiach ujrzałam mamę.
-Kochanie, my musimy z tatą iść do redakcji dowiedzieć się co i jak. Poradzisz sobie ? - zapytała z troską. Spojrzałam na uśmiechniętą twarz 38 latki. Posłałam jej delikatny uśmiech.
-Poradzę tak jak zawsze. Rozejrzę się trochę po okolicy.
-Dobrze. Klucze będą na dole - poinformowała mnie i opuściła mój pokój.
Z torby wyjęłam potężną kosmetyczkę i poszłam się trochę odświeżyć do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Po powrocie spojrzałam na zegarek. Pokazywał 14:00. Dzisiaj miałam spotkać się z Frances w niejakim Milkshake City. Tylko dopiero o 15. Postanowiłam wyjść wcześniej. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Szatynka o niebieskich oczach i wydatnych ustach. Włosy związane w luźnego koka. Spojrzałam na swój strój. Jasne, jeansowe ogrodniczki, białe trampki i tego samego koloru t-shitr.
-Bądź sobą - powiedziałam sama do siebie. Nie wiedziałam czy Frances polubi mój styl, ale taka własnie byłam. Lubiłam chodzić ubrana w luźne rzeczy, a nie szpilki i krótkie sukienki. Co do fryzury to ważne dla mnie było, ale włosy nie ograniczały mi widoczności. Odetchnęłam głęboko i podeszłam do torby. Wyjęłam z niej pieniądze i telefon, a następnie upchałam to wszystko do kieszeni. Sięgnęłam też wiatrówkę i zeszłam na dół. Przekluczyłam dom i wsunęłam pęk kluczy do wolnej kieszeni. Ruszyłam wolnym krokiem do budynku z wielkim bilbordem ,,Milkshake City". Po drodze minęłam listonosza, kilka dzieci z podstawówki z plecakami na ramionach i starsze kobiety z pieskami. Na miejsce dotarłam o 14:30. Zamówiłam sobie czekoladowego shake'a i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Wiadomo piątek, więc wszyscy po szkole wędrują. Przy jednym ze stolików siedział samotnie chłopak. Szatyn w czerwonych spodniach i bluzce w paski. Twarz miał schowaną w dłoniach. Podeszłam i zapytałam nieśmiało.
-Przepraszam wolne ?
-Nie - warknął szybko i krótko. Na szczęście obok zwolniło się miejsce, które zajęłam. Rzuciłam jeszcze raz okiem na owego chłopaka. Nie zmieniał pozycji od dobrych kilku minut. Pierwsza osoba z Anglii z którą mogłam zawszeć znajomości i już taka wpadka. Nowe życie zapowiada się wprost idealnie.
Denerwowałam się coraz bardziej. Nigdy nie widziałam Frances. Nawet na zdjęciach. A jeśli to będzie jakiś podstarzały facet ? Czemu akurat teraz zaczęłam się tym przejmować ? Wiedziałam tylko tyle, że to szatynka i będzie ubrana w ciemne jeansy i zieloną koszulę w kratkę. Siedziałam tak samotnie sącząc shake'a gdy w drzwiach ujrzałam ją. Prawdopodobnie była to Frances, bo rozglądała się na boki. Serce zaczęło mi bić szybciej. Co teraz ? Pomachać do niej, krzyknąć ? Jednak dziewczyna sama z wielkim uśmiechem na twarzy podążyła w moim kierunku...



Pierwszy rozdział z perspektywy Sofii. I jak się podoba? Mam nadzieję, że się nie zawiedliście ? Jeśli tak to biorę to na siebie proszę nie terroryzować Kini !
Proszę o wasze opinie w komentarzach ((;
Pozdrawiam
pani Tomlinson


czwartek, 12 kwietnia 2012

Bohaterowie

Sofia Collins

 18-letnia Australijka, która przeprowadza sie wraz z rodzicami do stolicy Anglii.  Na pozór tajemnicza i nieśmiała jednak tak na prawdę to wulkan energii. Opryskliwa i czasem bezczelna dla nieznajomych. Musi dobrze kogoś poznać, aby zyskał on jej zaufanie.  Panicznie boi się pająków i ostrych narzędzi. Marzy o wydaniu własnej płyty. 
Jej motto to ,,Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany".

Frances Lewis

18-letnia Angielka urodzona w Berlinie podczas podróży poślubnej swoich rodziców. Razem z nimi mieszka w Londynie. Ma przyrodniego brata Erica, który pracuje i studiuje w Manchesterze. W przeszłości trenowała szermierkę, ale po śmierci swojego najbliższego przyjaciela zrezygnowała. Zaczęła czytać książki i unikała poznawania nowych ludzi. Pewnego dnia poznała w internecie Sofię, która zmieniła jej życie. Frances stała się miłą, pogodną dziewczyną, marzącą o zostaniu aktorką.
Jej motto brzmi: „ Warto mieć marzenia”

Eric Pirce

Starszy brat Frances. Jego matka, kiedy miał 5 lat ponownie wyszła za mąż. Studiuje germanistykę w Manchesterze. Pracuje też tam w jednym z barów jako barman. Do tej pory nie znalazł miłości swojego życia. Jest uparty i zabawny, kocha dokuczać młodszej siostrze. Marzy o zostaniu najbardziej szanowanym tłumaczem na świecie.
Jego motto brzmi: „Nie ma nic lepszego niż przyjaciel, oprócz przyjaciela z czekoladą.”

One Direction

Od lewej: Niall Horan (19 l.), Harry Styles (18 l.), Liam Payn (19 l.), Zayn Malik (19 l.), Louis Tomlinson (20 l.)






Od autorek ;)

Cześć, tutaj Kinga i black.character. Dzięki One Direction i blogspot.com zaprzyjaźniłyśmy się i postanowiłyśmy założyć wspólnego bloga. Oczywiście głównymi postaciami będą nasi kochani chłopcy. Rozdziały będą dodawane dwa razy w tygodniu z dwóch perspektyw. Kinga - perspektywa Frances, black.character - perspektywa Sofii. Nie wiemy dokładnie jak nam to wyjdzie, ale co to za życie bez ryzyka. Na razie nie mamy zaplanowanej liczby rozdziałów przeznaczonych na tego bloga. Wszystko zależy od Was. Czy spodoba się Wam to, co piszemy, czy nie. Prosimy Was o komentarze jeśli czytacie i udział w ankietach, które pewnie zamieścimy. Pozdrawiamy ciepło <3
Pani Tomlinson & Pani Horan